Żeby to wyjaśnić posłużę się przykładem dr Marianny, która jest naukowcem. Jest jej dziś smutno, bo ważny dla kariery naukowej projekt badawczy, z którego pilnie ma napisać publikację, utknął w martwym punkcie. To budzi w Mariannie stres, że publikacja się nie ukaże, co uruchamia kaskadę kolejnych myśli i trudnych emocji. Kolejno pojawiają się myśli: nie zdoła osiągnąć wymaganej liczby punktów i kolejnych grantów, a na sam końcu budzi się lęk, że sobie nie poradzi jako pracownica naukowa „wyleci z uczelni” i będzie musiała zmienić zawód. Jest płaczliwa i poddenerwowana, chętnie zjadłaby pudełko ptasiego mleczka (albo ze 3 pączki), choć postanowiła się zdrowo odżywiać i wie, że słodycze jej nie służą. Wiele osób w takiej sytuacji prawdopodobnie zjadłoby i ptasie mleczko, i pączki, a potem wyładowałoby swój niepokój na współpracowniku albo w domu wrzasnęłoby na syna z byle powodu i jeszcze miałoby pretensje do osoby, która ptasie mleczko w pracy zostawiła.
Ale Marianna jest inteligentna emocjonalnie i po pierwsze wie, że tak reaguje w stresie. Zdaje sobie sprawę z tego, że stan w którym się znajduje jest przejściowy. Wie, że choć teraz stres wydaje się jej całym światem, to za jakiś czas perspektywa się odmieni, ponieważ to tylko fragment tego, jak ona reaguje na świat. Przypomina sobie, że nieraz była w takim punkcie. Nie daje się zdominować złym emocjom i robi to, co jej pomaga, choć na początek odbiera to jako niewygodne.
Marianie pomaga rozmowa z przyjaciółkami i spacer, wraca więc do domu na piechotę i od razu umawia się na telefon. Kiedy dociera do domu bierze dwa wdechy, zanim zacznie wytykać synowi bałaganiarstwo. Ptasie mleczko chowa, postanawia, że przetrzyma na początku 30 minut bez tej osłody, a potem „się zobaczy”. Z doświadczenia wie, że każda minuta ją wzmacnia.
A w jaki sposób Ty zarządzasz sobą w trudnych chwilach?